RZUTZA3.PL PLK CO-SEZON-20242025-ZOSTAWIL-PO-SOBIE-DO-ZAPAMIETANIA
Co sezon 2024/2025 zostawił po sobie do zapamiętania?
23/06/2025 13:42
Legia Warszawa po pokonaniu Startu Lublin w meczu siódmym finałów PLK po raz pierwszy od 56 lat została mistrzem polski. To, że cały sezon sprowadza się do tego momentu nie oznacza jednak, że złoto stołecznej drużyny to jedne co powinniśmy zapamiętać z tej odsłony OBL.
Potrzebowaliśmy kogoś takiego ( najlepszy zawodnik)

Dobrzy zawodnicy w tym roku to nie była mocna strona PLK. W tym sezonie służyliśmy za wyjątkowo głęboki śmietnik do którego trafiają obcokrajowcy z odzysku, a jeśli któryś z zawodników zaczynał grać wyjątkowo dobrze, zgłaszał się bogatszy klub z lepszej ligi i tam ta historia się kończyła. Dlatego cała społeczność koszykarska w Polsce powinna być wdzięczna za Kamerona McGusty’iego. MVP sezonu zasadniczego, MVP finałów, najlepiej punktujący ligi a co za tym idzie najlepszy gracz sezonu 2024/2025. Cicha gwiazda, takie miano najlepiej opisuje ten rok w wykonaniu Amerykanina, rzucający często dwadzieścia punktów spotkaniu w taki sposób, że widz nie wie kiedy się wydarzyło. W momencie debaty o MVP mogły być pewne wątpliwości czy Kameron to najlepsza kandydatura, w końcu jest to nagroda dla największej gwiazdy a nie po prostu dla najlepszego zawodnika. Gdy nagroda została jednak przyznana nikt nie mógł powiedzieć, że należała się komuś innemu a McGusty na nią nie zasługuje. Pięknym domknięciem tej historii jest play-off, w którym Amerykanin ostatecznie pokazał, że to był jego sezon. trzydzieści punktów meczu siódmym finału kończącym sezon to piękne zwieńczenie historii Kamerona w Polsce, historii nie tylko najlepszego zawodnika mistrza Polski, ale największej gwiazdy naszej ligi w tym roku.
Dobrzy zawodnicy w tym roku to nie była mocna strona PLK. W tym sezonie służyliśmy za wyjątkowo głęboki śmietnik do którego trafiają obcokrajowcy z odzysku, a jeśli któryś z zawodników zaczynał grać wyjątkowo dobrze, zgłaszał się bogatszy klub z lepszej ligi i tam ta historia się kończyła. Dlatego cała społeczność koszykarska w Polsce powinna być wdzięczna za Kamerona McGusty’iego. MVP sezonu zasadniczego, MVP finałów, najlepiej punktujący ligi a co za tym idzie najlepszy gracz sezonu 2024/2025. Cicha gwiazda, takie miano najlepiej opisuje ten rok w wykonaniu Amerykanina, rzucający często dwadzieścia punktów spotkaniu w taki sposób, że widz nie wie kiedy się wydarzyło. W momencie debaty o MVP mogły być pewne wątpliwości czy Kameron to najlepsza kandydatura, w końcu jest to nagroda dla największej gwiazdy a nie po prostu dla najlepszego zawodnika. Gdy nagroda została jednak przyznana nikt nie mógł powiedzieć, że należała się komuś innemu a McGusty na nią nie zasługuje. Pięknym domknięciem tej historii jest play-off, w którym Amerykanin ostatecznie pokazał, że to był jego sezon. trzydzieści punktów meczu siódmym finału kończącym sezon to piękne zwieńczenie historii Kamerona w Polsce, historii nie tylko najlepszego zawodnika mistrza Polski, ale największej gwiazdy naszej ligi w tym roku.
Prowadź Panie Kapitanie (najlepsza zmiana trenera w sezonie)

Legia Warszawa pod wodzą Ivicy Skelina na początku tego sezonu była sinym średniakiem. Nie był to zespół bez wad, grał jednak na poziome zakładanym przez wszystkich przed rozpoczęciem rozgrywek, więc nawet z zarzutami o styl i wykorzystanie potencjału konkretnych zawodników wyniki broniły trenera. Rozstanie z Chorwatem w lutym po porażce w Pucharze Polski z Górnikiem Wałbrzych wyglądało w tych okolicznościach na ruch zbyt impulsywny i niepotrzebny. Heiko Rannula na początku nie wyglądał na zbawiciela Legii. Młody trener nie pracujący nigdy poza rodzimą Estonią, nikt nie zakładał, że będzie gorzej niż dotychczas, ale w stolicy nie było przecież pożaru do gaszenia i aby ten ruch uznać za potrzebny Estończyk musiałby wyczarować wojskowym nie wiadomo co. Wyczarował mistrzostwo, chociaż będąc precyzyjnym, złoto w Warszawie to nie żadne czary a efekt pracy jaką Rannula wykonał z zespołem. Uwolnienie pełni potencjału zawodników takich jak Vucić czy Siliņš, umiejętne korzystanie z najlepszego zawodnika ligi jakim był Kameron McGusty czy znalezienie pomysłu na tożsamość tej drużyny. Przez większość sezonu należałem do sceptyków Legii twierdzących, że „wyniki lepsze niż gra, Legia ciągle jest średniakiem”. Nie pozostało mi nic niż tylko pogratulować mistrzostwa stołecznemu zespołowi, a Panu Heiko Rannulli powiedzieć „Panie trenerze, uczynił pan Legię znów wielką”.
To nie jest transfer medyczny (najlepszy transfer sezonu)
Nawet w obliczu srebra trzeba zaznaczyć jedną rzecz, ten sezon dla Startu Lublin i tak jest sukcesem, a Tevin Brown jest jednym z jego filarów. Amerykanin na Lubelszczyznę przybył na początku grudnia w związku z kontuzją Emmanuela Lecomte’a i od razu pokazał, że nie jest zawodnikiem na chwilę mającym grać tylko pod nieobecność podstawowej jedynki swojego zespołu. Na początku stycznia Startowi udało poczynić się największe wzmocnienie, sponsorem tytularnym drużyny zostało PGE. Dzięki pieniądzom z tej umowy do ligi wpłynęła opłata dwustu tysięcy złotych za możliwość gry sześcioma obcokrajowcami na raz. Brown mógł grać razem z Lecomtem i pomimo nie bycia pierwszym rozgrywającym stać się największą gwiazda zespołu, oraz jedną z największych w całej lidze. Efektowne wejścia pod kosz, strzeleckie umiejętności z za łuku i średnia ponad piętnastu punktów na mecz. Brown zostanie również zapamiętany nie tylko z umiejętności, ale również jako jedno z największych „co by było gdyby”. Sytuacja rodzinna zmusiła go do powrotu do USA, ominął go ostatni mecz półfinałów z Treflem Sopot. Na finałową serię z Legią był z powrotem w Polsce i jak pierwszy mecz na dziewiętnaście punktów nie zapowiadał problemów, rzeczywistość ponownie brutalnie zweryfikowała. W trzech następnych spotkaniach rzucił łącznie osiemnaście punktów, mniej niż tylko w samym pierwszym. Kto wie, może gdyby nie to mistrzem byłby właśnie Start.
Niemożliwe nie istnieje (największe zaskoczenie sezonu)

Gdyby ktoś powiedział kibicom w Wałbrzychu przed tym sezonem, że Górnik utrzyma się w PLK bez żadnego problemu, każdy brałby taki scenariusz w ciemno. Jakimi słowami mamy więc opisać to co udało osiągnąć się Wałbrzyszanom w tym roku? Beniaminek wracający do najwyższy klasy rozgrywkowej po 15 latach, bez wielkiego budżetu i bogatego sponsora, bez głośnych nazwisk obcokrajowców, z polską rotacją przypominającą odzysk z Legii, nie brzmi to jak materiał na sensacje. Tymczasem trener Andrzej Adamek w Wałbrzychu zbudował coś o czym niektórzy zapominają we współczesnej koszykówce, prawdziwą drużynę. Ikeon Smith nie zapowiadał się na gwiazdę, Dariusz Wyka nie wyglądał jakby miał przeżyć drugą młodość, cały Górnik prezentował się co najwyżej jak średniak nawet bez ambicji na coś więcej po rundzie zasadniczej. Tymczasem wygranie Pucharu Polski w sposób całkowicie zasłużony i pokazujący, że wałbrzyszanie w lutym byli najlepszym zespołem w lidze, bezpośredni awans do fazy play-off po wygraniu derbów Dolnego Śląska. Górnik napisał piękną romantyczną historię w tym roku, przypomniał, że grając prostą koszykówkę i posiadając zgrany zespół można osiągać sukcesy.
Ściągnąć koszulkę, legenda wraca ( najlepsza historia poboczna sezonu)

Zastal Zielona Góra sezon 24/25 zaczął od czterech porażek, w których sportowo nie pokazał nic zadowalającego i stworzył wizję sezonu spędzonego na walce o utrzymanie. Walter Hodge w tym czasie miał w planach podpisanie lukratywnego kontraktu w Libii, widząc jednak stan swojego ukochanego klubu nie mógł przypatrywać się bezczynie. Portorykańczyk po 11 latach wrócił do Zielonej Góry, w której tylko w trzy sezony zasłużył na status legendy wygrywając z Zastalem mistrzostwo w 2013 roku, z celem wyprowadzenia klubu na prostą. Wiadomo było, że Hodge to tylko epizod, miał już wcześniej podpisany kontrakt w Portoryko i w Polsce nawet nie dokończy sezonu, nie przeszkodziło to jednak w napisaniu magicznej historii. Walter rozegrał w Zielonej Górze dwanaście spotkań, aż siedem z nich zakończyło się zwycięstwem Zasatlu. Sportowo Portorykańczyk prezentował się poprawnie ( średnia 8.8 punku i 5 asyst na mecz), jednak prawdziwe skutki powrotu Hodge’a nie leżały w jego grze, lecz wszędzie wokół niej. Danie impulsu drużynie, pokazanie, że ten sezon nie musi być stracony, pojawienie się lidera w szatni potrafiącego zarządzać drużyną i tłumy w hali CRS chcące ponownie zobaczyć legendę. W tym roku w Zielonej Górze mieliśmy styczność z efektem Hodge’a, który był najważniejszym elementem utrzymania Zastalu w PLK.
O całej historii już pisaliśmy --> Link
Link
Siedmiu wspaniałych trenera Urbana (najlepszy mecz sezonu zasadniczego)
W sporcie nie chodzi tylko o poziom dyscypliny prezentowany przez zespoły i zawodników. Każde spotkanie to pewna historia ze swoimi bohaterami i kontekstem wydarzeń, który czyni ją wartą zapamiętania. 27 marca w Wałbrzychu Stal Ostrów Wielkopolski po dwóch dogrywkach pokonała lokalny Górnik 108:104. Zespół z Ostrowa przegrał trzy poprzednie spotkania i jadąc na Dolny Śląsk zdecydowanie nie był faworytem w starciu z zespołem, który nieco ponad miesiąc wcześniej zdobył puchar polski. Mimo tego grając w siódemkę, warunki dobrze obrazuje sytuacja gdzie 37 letni Damian Kulig musi grać 40 minut, dając Górnikowi doprowadzić do dogrywki na koniec podstawowego czasu a potem do drugiej dogrywki w ostatnich sekundach pierwszego dodatkowego segmentu, udaje im się dopiąć swego i pokonać wałbrzyszan. Nie wiem czy to było najlepsze spotkanie w tym roku patrząc tylko na poziom sportowy, jednak nie musi nim być aby zasłużyć na miano najlepszego meczu. Wszyscy kochamy underdogów, dlatego wszyscy powinniśmy docenić ten heroiczny wyczyn Stalówki.
Jaka czeka nas przyszłość? (największa strata sezonu?)
Czy ktoś pamięta o tym że w październiku były wybory na prezesa PZKosz? Oczywiście nie można oczekiwać rewolucyjnych zmian w ciągu paru miesięcy, ale nie przypominam sobie żeby nazwisko Grzegorza Bachańskiego pojawiło się choć raz w przestrzeni publicznej już po zakończeniu wyborów. Władze związku zapadły się pod ziemie, w końcu Mistrzostwa Europy nie potrzebują kampanii marketingowej, koszykówka w Polsce nie potrzebuje wizji rozwoju a zmiany to jakiś niepotrzebny wymysł. Radosław Piesiewicz jako prezes PZKosz podejmował decyzje, które można uważać za słuszne lub nie i po, których można go lubić bądź nie. Czy miał silne konotacje polityczne – miał, czy przyniósł do polskiej koszykówki pieniądze – przyniósł, czy mówiąc kolokwialnie robił rzeczy- robił. Tego ostatnie w pierwszych miesiącach kadencji Panu Bachańskiemu brakuje i choć prezesa ocenia się po tym jak kończy a nie jak zaczyna, wciąganie wniosków i wizji jak będą wyglądać najbliższe lata niekoniecznie może napawać optymizmem.